1

czwartek, 25 listopada 2010

Bez stresu.

Zaczęło się wczoraj tak zupełnie niewinnie. Wcześniej zakupionego indyka trzeba doprowadzić do postaci konsumpcyjnej. Oto moje wariacje na temat „palce lizać”. 
Ludzie powiadają, ze indyk jest suchy i bardzo kłopotliwy w przygotowaniu. Ja kocham moja kuchnie ale bez przesady. Staram się usprawnić prace aby tam pozostawać jak najkrócej. Wykorzystując najlepszego robota kuchennego czyli p., przygotowania ruszyły wartkim potokiem. W moździerzu robot zgniótł; pieprz czerwony, zielony i czarny, gorczyce,.......
Wszystko rozmieszane w oleju z winogron aby łatwiej nasmarować ptaszysko. 
W wolnych chwilach robot rozpoczął przygotowania do konfitury z żurawin. To już bajecznie proste i dlatego nawet nie tknęłam się tego dania.
Patelnia, żurawiny, woda, cukier i temperatura. Na początku wysoka aby doprowadzić całość do wrzenia a później delikatne podgrzewanie i ustawiczne mieszanie aby nic się nie przypaliło.
Regulacja temperatury wymaga przemyslenia.
Miałam pełne ręce roboty aby to wszystko uwiecznić na zdjęciach!
Nasze pojawienie się w kuchni wywołało nieskoordynowany napad glodu naszego dzieciątka (20 lat) i musiałam natychmiast nakarmić je biustem kurczaka.
Oczywiście to specjalne danie nie może obyć się bez specjalnej przyprawy.
Cudem tym jest SAGE czyli po polsku szałwia lekarska.
Musiałam wspomóc moja wiedzę posługując się internetem bo nie miałam pojęcia jakie jest tłumaczenie. Totalny rozgardiasz kuchenny pozwolił jednak na umieszczenie iPada na blacie kuchennym aby kontrolować najnowsze przepisy kulinarne. Nie może być obiadu bez deseru więc jabłecznik jest mile widziany na naszym stole. Ja nie przepadam za ciastami ale dla rodziny poświęcam się cala i mogę również przygotować ciasto. Raz kozie śmierć. Proste i bardzo niewymagające ciasto. 
Do zakupionego musu jabłkowego dodałam obrane  i starte jabłko (p. jakoś mnie uprzedził) i cukier cynamonowy. 
Gdy żurawina już była prawie gotowa dodałam zmaltretowanego ananasa aby złamać cierpki smak żurawiny. 
Jeszcze tylko dwadzieścia minut i przysmak gotowy. Ciasto musi byc slodkie wiec dodalam cukru.
Za piec minut nakarmie glodomora. Biust juz prawie gotowy.
Do jablecznika dodalam koniak pomaranczowy aby wzbogacic smak rozkoszy.
Zurawina juz gotowa.
Indyk nie może być podany na stół bez nadzienia więc i to przygotowałam błyskawicznie. 
Ugotowany rosół na szyjach wlałam do suszonej bułki z przyprawami.
Nie pomyślcie sobie, ze zapomniałam o mielonym do nadzienia. Trochę wariacji na temat „ekologicznie” to pietruszka i seler naciowy.
Ciasto już przygotowane, jeszcze kilka dodatków (rodzynki) aby uatrakcyjnić wygląd i do zamrażalnika. Jutro będzie gotowe do pieczenia. p. już przestępuje z nogi na nogę i tęsknym wzrokiem spogląda na kalendarz. Kochanie, jeszcze jeden dzień abyś mógł zaspokoić swoje żądze!
Robot raptem wskoczył na maksymalne obroty i zaczął wpychać nadzienie do wnętrza zamordowanego indyka. Namaścił go olejem z przyprawami i o dziwo nie zapomniał o maśle, które dodaje kropkę nad i.
Genialnym wyjściem z kłopotliwej sytuacji jest zastosowanie worka. 
Tak, tak plastikowy worek załatwia 100% nasączania indyka w czasie pieczenia. 
Wspomnę delikatnie, ze jestem leniwa i robię wszystko aby w kuchni ułatwić sobie życie. Dlatego stosuje łatwe i smaczne przepisy. Czasami tak się zabłąkam w „łatwych” przepisach, ze zapominam o świecie i głodnych żołądkach moich chłopów. Kuchnia to wyzwanie i nigdy nie wiadomo co się pojawi na stole. Sadze, ze przygotowałam wszystko w miarę strawne a jak będzie w rzeczywistości to napisze później. Jak dożyje dnia jutrzejszego.

Ciąg dalszy nastąpi.

4 komentarze:

  1. Wygląda apetycznie :)
    Smacznego zatem! :)
    Buziaki!
    O.

    OdpowiedzUsuń
  2. Obiezyswiatko - moze i wyglada smacznie, ale czy da sie go zjesc?! To sie dopiero okaze za piec godzin. Ptaszysko musi dojsc do siebie po tych moich wariactwach kuchennych ktore z nim wyprawialam.
    Obiezyswiatko pozdrawiam Cie serdecznie:)

    OdpowiedzUsuń
  3. Atanerku, nie ma wiekszej kary, niz nie moc zjesc tak apetycznie zrobionego ptaka. Trudno. Zadowole sie kluskami slaskimi, ktore dzisiaj w sporej ilosci narobilam. Ale w wyobrazni czuje zapach i chrupkosc przyrumienionego, zmaselkowanego, przyprawionego indorka! Mniam,mniam!!!!!

    OdpowiedzUsuń
  4. Joterku, tyle tego bylo na stole, ze ledwo spobowalam chrupiacej skorki z indyka.
    Moze wygladam na zarloka ale jadam malo :)

    OdpowiedzUsuń